wtorek, 5 sierpnia 2008

Przygoda z Komandosem w Kołobrzegu! :)


Zbliżała się godzina 15:00, nogi same niosły go wzdłuż deptaka. Rozmyślał o geriatrycznym odsetku nadmorskich turystów, mimowolnie szacując na ile ryb z frytkami może pozwolić sobie przeciętny polski emeryt. Mijał stworzenia nieświadomie zarabiające na piwo dla swoich właścicieli. Nie miał pojęcia w jaki sposób upadł i w tym momencie nawet nie zdążył się nad tym zastanowić. Poczuł przeszywający ból w stopie, umierał, coś go zaskoczyło i dopadło w samym środku nadmorskiej miejscowości...




Zbliżała się godzina 15:00. Komandos doskonale panował nad swoim ciałem, zwłaszcza nad rękami. W porządku. Nadszedł czas żeby zakończyć tę zabawę. Miał broń. Nie lubił jej używać, nie z powodu huku, zwyczajnie wolał zabijać rękami. Zaszła jednak konieczność. Sprawdził czy broń jest naładowana. Każdy jego ruch był przemyślany, czołgał się zadziwiająco szybko, przymierzył, pociągnął prawą dłonią za spust, reszta ciała nawet nie drgnęła. W powietrzu mdły zapach krwi zmieszał się z zapachem przypalonych frytek...

Brak komentarzy: